piątek, 19 sierpnia 2016

Not Ur Fault

Mówią, że najgorsze należy przeczekać. 

Czekałam, kiedy odchodziliście 
- na dzień powrotu. 

.kiedy płakała - aż skończy. 
.kiedy kłamali - aż prawda ich 
wyzwoli (pięknym pięknem płomienia ich wyzwoli, że będą skręcać się i się wić do dnia przyznania racji: jest sen, jest sen, są nieskończenie nieskończone nieskończoności) 

Hebanowy książę miał mimikę, w której się zakochiwało i przerażająco dobre wyczucie rytmu, więc już już go miałam zawlec w cieniowoale alkowy, wtem jednak
wtem
Wyjrzał na mnie, przypadkiem pewnie, oczami ze dna serca aż, takimi. No i co, i co miałam. Na co mi on: taki pięknooki, czuły, wierny, co widzi samą jasność jasność 
sen sen sen
Snu on nie. Cóż, że rytm,
że tętno i tempo, co aż ściskały ściany, że na raz. Cóż heban, cóż chód, kąt między karkiem a resztą. Cóż wreszcie spracowane ręce, szczerość po ból - kiedy książę nie potrafił kłamać? 

/po latach latach latach pomyślałam: nie potrafił, ach to jeszcze nic, jeszcze by uszło
Tak, uszło by, 
ALE
Książę nie doceniał kłamstwa, ot cały szkopuł i bezmiar tej mojej
niemal-erotyczno, niemal^2-miłosnej tragedii/

przeczekałam i księcia, i sny-niesny i mdłe nierytmy. Był chociaż smak rozczarowania, były alfoomegi i oczy wyłażące z orbit, 
także bilans powyżej zera tuż. 

środa, 27 lipca 2016

muzyczka nwm



sam nie słuchałbyś już swoich rad
gdybym tylko
poprosiła
byś przylazł i był. jakby nic nigdy,
jakby zawsze wszystko.
- tak byś był.

(powiedziałam jej dzisiaj:
uśmiechnij się.
i tak zrobiła.
miała dużo zmęczenia we brwiach, jak ona,
aż mi dobrze-niedobrze na widok,
taka ona.)

siedzielibyśmy
no nie wiem
może oparci o siebie plecami
gołymi, ciepłymi, z kręgosłupami gdzieś tam pośrodku
i nie mówili nic
bo raz nie trzeba by było
tylko wysysali z drugiego życie, mniam.

(coraz bardziej w bliznach,
poparzenia tu i tam;
 twarz jaśniejsza i młodsza jakaś, kiedy
uśmiech, więc powiedziałam:
 uśmiechnij się.
odmłodniała, ale oczy miała z bólu,
ze zmęczania i zmęczenia.
tyle życia z dnia na dzień w tych oczach,
że aż szkoda, że aż kiwnęłam głową.)

spalibyśmy bez końca
nie wyłazili z pościeli
zbledlibyśmy
zbielieli
wypięknieli
spochmurnieli
ale byśmy mieli się do kochania
albo czegoś
czegoś na pewno, hm?

niedziela, 10 lipca 2016

edytuję, jak się wyśpię

Dzisiaj śniłam, że opowiadała. Najpierw jednej osobie, później kolejnej.

I to było tak, jakbyśmy wszyscy wkrótce mieli zacząć opowiadać.

W życiu - nie, naprawdę - takiej lekkości nie czułam, jak w tym jednym śnie, kiedy każdy szczegół, każdy nieszczegół - wszystko zachęcało: powiedz powiedz opowiadaj.

Więc śniłam, że opowiadała. I widziałam, jak ucieka napięcie z jej ramion.

Tak jakby zwyciężona została śmierć - w tej sekundzie/wieczności śnienia.


środa, 22 czerwca 2016

cicha noc fruwa sobie, no nie?

cicho przyfrunęła noc

alicja umiera alicja umiera

mówiłeś: nie pozwolę ci umierać.
mówiłeś, tak.

głos nocy szumi tysiącem szkwałów
przezroczysty szal utkany z księżycowych świateł 
     stał się czarną szatą mary sennej
kosiarz z kosą mknie przez bagna
rąbek płaszcza wsiąka błoto
_błoto zmieszane z krwią czy tam: krew z błotem - idk

przykładałeś ucho do serca: pieśń tętnicza

(szkiełko utkwiło pod powieką dawno temu, dawno temu)
(wciąż jednak - cię - ta pieśń tętnicza)

jedno tylko, jedno tylko
muszę zapytać wiedzieć:

mówiłeś: pójdę za tobą w n-o-c
w ciemny, zimny świat bez barw
I co? I co?

/co jest ważniejsze od ali, w tej ciszy, godzinie myśli?
koszmary? zobowiązania? zmęczenie? żal i złość?
co jest ważniejsze od ali
co może - --- - -
.co
.ważniejsze od ali?/

czwartek, 9 czerwca 2016

omgnwm_niepytaćmnie


missya, wkrótce się zobaczymy, no.

niedziela, 29 maja 2016

ligyrophobia

0.
Zostawił
mnie,
bo poszedł walczyć za kraj,
którego imienia nawet nie zna;
zabijać dla tego kraju. oddychać ideą, jakoś tak.

1.
prosiłam, patrz na mnie. bliżej. mocniej, prosiłam.
zabijał, bo kraj tak chciał; mnie nigdy nie zabijał, a przecież
prosiłam.

0.
wszędzie jesteś dookoła. nieobecność wyłazi szparami,
wylewa się z kranu, mam cię jeszcze w ustach,
a na palcach ślady twoich warg. wiesz. ktoś wczoraj zapytał,
gdzie ten chłopiec, co cię głupią chciał.
-ach, mówię, zwiał na rzeź.
kiwnęli mi głową z uznaniem; mogę być dumna, że rąbiesz ludzi 
na kawałki gdzieś daleko stąd.

2.
_to delikatna sprawa jest, wyjaśnia się innym, ścigani przez demony i w ogóle_
a naprawdę demonami; monstra pożerające własne dzieci,
tak o nich mówią. krwi żądne zwyrodnienia w tkance ziemi wyrosłe.

0.
Zostawił, bo walka wydała się sensowniejsza ode mnie.
A przecież tak niedawno wspólnie wgryzaliśmy się w gardła wrogów,
spijaliśmy z ich karków sine przerażenie.
Zdychaliśmy ramię w ramię, na wpół żywi, z rozdłubywanymi ranami.

3.
ligyrophobia

0.
/ślady jego zębów/
prosiłam, dosięgnij mojej ciemnej cząstki,
sięgał więc krwi, ale nigdy nigdy dość głęboko
/ślady blakną ciemna cząstka pulsuje/

4.
urodziłeś się tchórzem, było widać po oczach 
albo po sposobie, w jaki zasypiałeś tuż obok,
albo po sposobie, w jaki odciskałeś mokre blizny językiem

0.
Zostawił
mnie,
bo poszedł walczyć za kraj,
którego imienia nawet nie zna.

5.
prosiłam, patrz na mnie. nie chciał mnie zabić ani razu
w ten sposób
i w ten sposób
staliśmy się sobie obcy na potęgę.
siwookie monstra wyrosłe z tkanki zawstydzonej ziemi to
byliśmy my.
Wychodziłam wcześniej i traciłam zmysły w każdym śnie:
ślepa, głucha, zaklęta w bezruch.
On wreszcie postanowił wyjechać do obcego kraju,
zabijać dla tego kraju. oddychać ideą, jakoś tak.

0.
wszędzie jesteś dookoła. nieobecność wyłazi szparami,
wylewa się z kranu, mam cię jeszcze w ustach,
a na palcach ślady twoich warg. wiesz. ktoś wczoraj zapytał,
gdzie ten chłopiec, co miał oczy jak ze szkła.
Poszedł krzyczeć za nas oboje
krzyczeć na tych głupich, porcelanowych ludzi.



poniedziałek, 23 maja 2016

Dobić mnie dobić

Leżę drugą godzinę tak. Zła i zmęczona, i śpiąca. I spocona, bo u nas na poddaszu to duszno zawsze w te wiosennoletnie okazje. Ogółem: umierająca. I myślę o tych wszystkich wymówkach do powiedzenia, nigdy jeszcze tylu ludziom nie musiałam tylu aż. Męczące. Nie chce mi się bardziej niż zwykle mi się nie chce. 

Próbuję oczyścić umysł z tych wymówkowych planów i myślę, o czym myśleć, żeby mieć trzy godziny sprawiedliwego snu. 

O czym, no? O Drodze Mlecznej może. I że jestem małą cząstką maleńkości we Wszechświecie. 
Że dom i powinnam czuć ulgę. 

Ale to nie, bo po piątej mnie już w domu nie będzie. Że maj i bzy. O, może to. Jak pięknie pachniał ten przy wjeździe. Ha, ha. 
O tym, że się komuś przychodzi gdzieś jak nocy majowej, nocy uśpionej w jaśminie. 
Że komuś się gdzieś miło dochodzi i ten ktoś jak już zaśnie wykończony, będzie sobie bezkarnie spał do południa. Ach, lubię cieszyć się cudzymi szczęściami. 

O poduszce. O tak. Chyba jednak zasnę. Poduszka, zen, Dalajlama, nindo, civediamo, muszę spakować rano koszulki na dokumenty, skarpetki kostkowe i zabrać zieloną torbę. Ach, ach. 

Ciekawe, czy będzie upalne lato? Zrobimy wreszcie ognisko nad rzeką. Opalę się we Włoszech. Dożyjemy jutra. Och. Już jest jutro. Coś tu nie gra, no nie? Ech.